Wstyd w Warszawie. Przegraliśmy z juniorami
Mecz na stadionie mistrza Polski miał być idealną okazją dla piłkarzy Korony Kielce na przełamanie i odniesienie pierwszego w sezonie zwycięstwa. Trudno szukać jednak optymizmu – kielczanie mierzyli się z drużyną składającą się w dużej mierze z juniorów - trener Henning Berg nie zdecydował się desygnować do gry swoich największych gwiazd.
Zaskoczył wszystkich szkoleniowiec kielczan, który posadził na ławce rezerwowych Oliviera Kapo, a jako najbardziej wysunięty wystąpił Siergiej Chiżniczenko. Na nowej pozycji wystąpił też Paweł Golański, który zagrał jako rozgrywający, a jego miejsce na boku obrony zajął Piotr Malarczyk.
Niczym były jednak te roszady przy tym, co zrobił trener „Wojskowych”. W meczu z Koroną nie zagrał ani jeden piłkarz, który w ubiegły czwartek wywalczył zwycięstwo z kazachskim FC Aktobe. Na boisku pojawili się więc piłkarze nieznani szerszej publiczności. Średnia wieku drużyny zestawionej przez Norwega wyniosła 23,1 lat.
Początek meczu nie zapowiadał jednak katastrofy, gdyż pierwsza część spotkania zdecydowanie należała do kielczan. Już w 8. minucie kapitalną okazje do zdobycia bramki miał Paweł Golański, którego kapitalnie „obsłużył” Chiżniczenko. Zagrożenie pod bramką Kondrata Jałochy siały też liczne stałe fragmenty gry.
Liczne dośrodkowania były niczym przy tym, co działo się na murawie przez ostatni kwadrans pierwszej części meczu. Korona zdominował gospodarzy i zamknęła ich na własnej połowie, a pierwsze skrzypce w atakach Korony odgrywał Jacek Kiełb. Co z tego jednak, że umiał on dojść do licznych sytuacji podbramkowych, skoro raz za razem popisywał się irytującą wręcz strzelecką indolencją. Podejmował on praktycznie same błędne decyzje. Usilnie chciał popisać się efektownym zagraniem, co znacznie obniżało jego efektywność.
Nieskuteczność była najprawdopodobniej największą bolączką Korony. Kiełb, Janota czy Golański raz za razem marnowali idealne wręcz okazję do strzelenia bramki. Dobry mecz natomiast rozegrał Piotr Malarczyk, który wystąpił na prawej defensywie. Skutecznie angażował się on w akcje ofensywne i siał zagrożenie pod bramką „Wojskowych”.
Zupełnie inaczej wyglądała druga część spotkania. Napełnieni optymizmem po poprawnej pierwszej połowie kibice mieli prawo liczyć na zwycięstwo na trudnym terenie. Tak się jednak nie stało. Legia przejęła inicjatywę i zaczęła coraz groźniej atakować. Jednak do zdobycia bramki potrzebowali oni błędu kieleckiego obrońcy – konkretnie Outtarry, który w ekwilibrystyczny sposób próbował wybić piłkę spod nóg Piecha. Kolejna bramka była już kwestią czasu, gdyż kielczanie kompletnie stracili wiarę na korzystny wynik i rozpaczliwie bronili się na własnej połowie.
Obraz gry nie uległ zmianie również po wejściu na boisko Oliviera Kapo. Francuz zaliczył jedynie dwa nieudane zagrania pod własną bramką.
Korona Kielce zamyka obecnie tabelę T-Mobile Ekstraklasy i sytuacja, z kolejki na kolejkę, staje się coraz bardziej nerwowa. Podopieczni Ryszarda Tarasiewicza mają na koncie jedynie jeden punkt i mecz z Jagiellonią będzie jednych z tych z kategorii „o życie”.
autor: Wojciech Staniec 2
fot. Paweł Jańczyk (korona-kielce.pl)
Wasze komentarze
Korono zacznij wreszcie wygrywac!!!!
Golański , Janota i wcześniej Trytko zachowali sie jak profesjonaliści punktow byloby wiecej. To oni powinni sobie zamrozić wyposażenie miesieczne lub 90 @ tegoz przekazać dzieciom na rozpoczynajacy sie rok szkolny !
Co ty gościu pitolisz???????????????????
Jakie przyzwolenie? Przecież wąsacz sam potem przyznał,że szukał haka na Ojrzyńskiego aby go wywalić.
Bo już czekał na posadę kolega swata wąsacza,któremu wąsacz obiecał posadkę.I dopiął swego.Choć sam Paczeta nie był taki zły jakby niektórym się wydawało.
Opinie piłkarzy o nim są naprawdę pozytywne.
Ale wywalenie Ojrzyńskiego,potem podstawowych zawodników było początkiem końca Korony.
Dla mnie winowajcą numerem jeden jest wąsacz.
Do zarzadzania klubem trzeba profesjonalistow i ludzi majacych w sercach Korone.
Jesli w Koronie siedzieli ludzie, ktorzy mysleli tylko o wlasnych zyskach, a Korone mieli gleboko w d.... to jak w kielcach mial i ma funkcjonowac silny klub.
Lubawski zas, albo niczego nie widzial, albo nie chcial widziec.
Jak morzna zarzadzac biznesem i nie wiedziec jak on dziala i funkcjonuje skoro polowa Kielc i okolic widziala, ze w Koronie dzieje sie bardzo zle.
Mam nadzieje, ze jeszcze nie jest za pozno i uda sie uratowac Korone.