Paprocki: Są oferty. Niewykluczone, że któryś z piłkarzy zostanie sprzedany już latem
- W Koronie nie ma obecnie sprawy Macieja Korzyma – wyrokuje w długim wywiadzie z naszym portalem Marek Paprocki, prezes kieleckiego klubu. Na pewno jest za to sprawa kibiców – czego brakuje, żeby obie strony doszły do porozumienia? Według władz klubu – przede wszystkim odpowiedzialności.
Korona Kielce w raporcie opublikowanym przez firmę doradczą EY (składał się on z trzech kategorii: finansowej, marketingowo - medialnej i efektywności sportowej) zajęła 13. miejsce. Taką samą pozycje kielczanie zajęli w rozgrywkach T-Mobile Ekstraklasy. Czy to znaczy, że pomimo sporego potencjału, Korona jest rzeczywiście dopiero trzynastą siłą w kraju?
- Ten raport ma określoną metodologię. Trudno powiedzieć, czy ona rzeczywiście sprawdza miejsce naszego klubu pośród klubów Ekstraklasy. Niewątpliwie jednak poprzez słaby wynik sportowy i problemy finansowe można odnieść wrażenie, że klub rzeczywiście znajdował się w tym miejscu jeszcze do niedawna, bo pamiętajmy, że raport dotyczy 2013 roku. Nie pokrywa się on z naszym rokiem obrachunkowym, więc do końca nie można stwierdzić, że ocenia on cały sezon piłkarski, lecz bardziej cały rok kalendarzowy. Tylko w kilku klubach ekstraklasowych rok obrachunkowy pokrywa się z sezonem. Ale wracając do pytania, można powiedzieć, że Korona rzeczywiście jest dopiero trzynastą polską drużyną.
Według EY, Korona najgorzej wypada pod względem finansowym. Są w Ekstraklasie kluby, takie jak Podbeskidzie, które osiągają niższe przychody, jednak mimo to mają znacznie większą rentowość. Z czego wynikają tak duże wydatki?
- Problem związany jest z tym, że w Koronie była bardzo duża dysproporcja pomiędzy przychodami, a kosztami, które klub generował. Najpoważniejszym obciążeniem budżetu jest obecnie koszt wynagrodzenia zawodników i ten zakres przyczynił się do tej dysproporcji. W tym obszarze należy szukać oszczędności i zmniejszenia tych kosztów.
Jak wygląda sytuacja Macieja Korzyma, który dostał propozycję renegocjacji kontraktu, a potem wolną rękę w poszukiwaniach nowego klubu?
- W Koronie obecnie nie ma „sprawy Korzyma”. Nie należy tego tak traktować. Klub po prostu uznał, że nie jest w stanie poradzić sobie z wymaganiami tego konkretnego piłkarza. Będziemy jednak rozmawiać i już rozmawiamy z wieloma zawodnikami. Tak naprawdę kwestia obniżenia tych kosztów może zostać dokonana poprzez renegocjacje kontraktów, przede wszystkich tych najwyższych. Nie możemy tutaj rozmawiać tylko o jednym przypadku Maćka Korzyma.
Mówiąc krótko – Maciej Korzym zostanie w klubie na obecny sezon? Uda się dojść do konsensu i zgodzi się on na renegocjacje kontraktu?
- Nie wiem. Rozmawiamy na temat obniżenia wynagrodzenia. Trudno wyrokować, jak sytuacja się rozwinie. Jeżeli nie uda się dojść do porozumienia, to istnieje też możliwość, że Korzym pozostanie w Koronie i wypełni obowiązujący kontrakt. Jednak jeśli obie strony uznają, że korzystniejsze będzie pożegnanie się, to zapewne do niego dojdzie.
Czy nie sądzi pan, że sprawę kontraktu Korzyma można było rozwiązać inaczej? Samemu piłkarzowi bez wątpienia byłoby łatwiej znaleźć sobie nowy klub na początku okresu przygotowawczego, a nie teraz, kiedy kadry zespołów są raczej zamknięte.
- Okienko transferowe trwa do końca sierpnia. Jest to czas, który pozwala piłkarzom na zmianę przynależności klubowej. Być może można było zaproponować takie rozwiązanie wcześniej, ale my też potrzebowaliśmy czasu, żeby budżet przeznaczony na wynagrodzenia został dokładnie oszacowany i porównany z naszymi prognozami finansowymi. Po dokonaniu takiego bilansu zarząd klubu uznał, że konieczne jest renegocjowanie kontraktów z zawodnikami.
To w takim razie, z którymi piłkarzami prowadzone są obecnie negocjacje na temat obniżenia ich wynagrodzenia?
- Tak naprawdę rozmawiamy ze wszystkimi zawodnikami, bo nie ma takich piłkarzy, z którymi zarząd nie będzie rozmawiał, jeśli uznają oni, że korzystniejsze będzie dla nich odejście klubu. Zarząd będzie rozmawiał praktycznie z każdym zawodnikiem, który zgłosi akces zmiany przynależności klubowej. Wszystko zależy jednak od tego, jakie to będą oferty i czy będą one do przyjęcia dla klubu. Oczywiście zdaję sobie też sprawę, że wartość zespołu musi być utrzymana na odpowiednim poziomie, bo nie chcemy się pożegnać z Ekstraklasą.
Można z tego wywnioskować, że piłkarze, którzy przed obecnym sezonem wzmocnili klub są znacznie tańsi w utrzymaniu niż na przykład Tomasz Lisowski i Pavol Stano?
- Wynagrodzenie tych zawodników, których pozyskujemy obecnie, jest zdecydowanie niższe.
W przyszłym sezonie wejdzie w życie reforma, która ograniczy liczbę piłkarzy spoza Unii Europejskiej występujących w T-Mobile Ekstraklasie. Obecnie w kadrze pierwszego zespołu takich piłkarzy jest aż 8. Czy to znaczy, że po zakończeniu obecnych rozgrywek czeka nas rewolucja kadrowa?
- Nie jestem pewny, że jest ich aż ośmiu. Jednak kontrakty, które zawieramy, są krótkoterminowe, z możliwością ich przedłużenia. Na pewno nie będzie takiej sytuacji, że część zawodników nie będzie mogła występować w meczach Ekstraklasy.
Śląsk Wrocław nie może obecnie zgłosić do rozgrywek Karola Angielskiego, gdyż trwa spór pomiędzy Koroną, a drużyną z Dolnego Śląska dotyczący ekwiwalentu za wyszkolenie zawodnika.
- Rzeczywiście jest taki spór, ponieważ w sytuacji, gdy zawodnik jednego klubu, w tym przypadku Korony, nie przedłuża kontraktu i staje się tak zwanym „wolnym zawodnikiem”, to klub, który go pozyska, jest zobowiązany do wypłaty ekwiwalentu za wyszkolenie tego piłkarza. Jest uchwała, która reguluje w jaki sposób się go nalicza. Śląsk przelał na nasze konto sumę znacznie niższą niż powinien. My wyliczyliśmy ten ekwiwalent na poziomie 72 tysięcy złotych, w oparciu o to, że zawodnik był wcześniej w KKP Korona, czyli w klubie, z którym Korona S.A. jest stowarzyszona i związana umową o współpracy. Ta ściśle reguluje też transfery młodych zawodników. W oparciu o treść tej umowy uważamy, że Koronie S.A. należy się ekwiwalent za okres szkolenia w klubie KKP. Umowa o współprace wyraźnie wskazuje, że kluby Korona S.A. i KKP Korona są ściśle związane ze sobą zarówno pod względem sportowym, jak i finansowym. W skład zarządu KKP wchodzą przede wszystkim pracownicy Korony, więc ta zależność personalna jest dosyć widoczna. Wszystkie te aspekty wskazują, że Korona S.A. powinna dostać ekwiwalent również za czas szkolenia w KKP. Są oczywiście przepisy, które to regulują, a spór rozstanie komisja PZPN ds. ekwiwalentu piłkarzy. Wniosek do tej komisji złożony został już przez Śląsk Wrocław i my takowy także złożymy. Na rozstrzygnięcie oczywiście wpływu już nie mamy.
Eksperci z firmy EY w swoim raporcie uznali, że „Korona nie może znaleźć pomysłu na dalszy rozwój”. Zgadza się pan z tym?
- Dla mnie obecnie najważniejsze jest doprowadzenie do równowagi finansowej i od tego uzależnione jest, w jaki sposób ten klub będzie się rozwijał. Na razie mówiliśmy o działaniach mających na celu zmniejszenie kosztów, ale chcemy również doprowadzić do wzrostu przychodów. Im szybciej uda nam się doprowadzić do równowagi finansowej, tym szybciej będziemy mogli funkcjonować na zdrowych i normalnych zasadach. Obecne ograniczenia powodują również problemy związane z rozwojem klubu.
Czy w takim razie w rozwoju klubu pomoże współpraca z HanseatischesFußballKontor? Dużo mówiło się o tym, że wykupią oni akcje klubu.
- Na pewno decyzja o rozszerzeniu współpracy z niemiecką firmą pomogła by nam, również w kwestiach finansowych, bo to rozszerzenie miałoby dotyczyć też wykupu akcji naszego klubu i współfinansowanie go. Mogłoby to w pewnym stopniu odciążyć obecnego właściciela. Na dzień dzisiejszy sytuacja jest jasna – właściciel klubu, czyli prezydent Lubawski w imieniu gminy Kielce złożył konkretną ofertę, która byłaby do zaakceptowania przez właściciela. Tak naprawdę, w tej chwili nie ma już korespondencji, która miałaby wyjaśniać pewne aspekty i ewentualnie wprowadzać nowe zapisy. Na ten moment czekamy na odpowiedź od niemieckiego partnera. Albo zdecyduję się on na dalszą współpracę i rozszerzenie jej, albo nie.
Trener Tarasiewicz przyznał w rozmowie z naszym portalem, że tegoroczne transfery są wynikiem jego kontaktów i niemiecki inwestor nie miał na nie wpływu. Dlaczego więc Niemcy nie wsparli klubu w tym okresie transferowym?
- Na tą chwilę mamy dwóch piłkarzy, których pozyskaliśmy w efekcie tej współpracy, czyli Petrowa oraz Chiżniczenkę. Obecnie jest ich dwóch, lecz okienko transferowe trwa i jeśli doszłoby do jakiś zmian w kadrze pierwszego zespołu, to nie wykluczamy, że zgłosimy się do naszego niemieckiego partnera.
Czy to znaczy, że kadra pierwszego zespołu jeszcze nie jest zamknięta?
- Na chwilę obecną kadra jest zamknięta, choć wiemy, że okienko transferowe nie jest zamknięte i do końca sierpnia jakieś roszady mogą nastąpić.
Czy Korona ma plan awaryjny, jeśli nie uda się sprzedać akcji niemieckiemu partnerowi? Co zrobi klub, aby jak najszybciej odciążyć miasto?
- Jedynym sposobem jest zrównoważenie budżetu. Jestem przekonany, że jeśli rzeczywiście będziemy realizować te nasze założenia, to jesteśmy w stanie zmniejszyć koszty prowadzenie klubu i również zwiększyć jego przychody. Analizując przychody w czasie ostatniej rundy, czyli okres od stycznia do czerwca, widać, że one wzrosły. Może to wynikać z tego, że podpisaliśmy umowę na sprzedaż prawa do nazwy stadionu. Wsparciem jest również współpraca z Niemcami, gdyż pewne środki wpłynęły na nasze konto. Przychody wzrosły również przez zmianę sposobu dystrybucji pieniędzy z T- Mobile. Wyższe będą też wpływy z telewizji. A może dodamy do tego przychody z transferów, bo na to również są szanse. Nawet w tym okienku transferowym któryś z piłkarzy może zostać sprzedany.
Wpłynęły już do klubu jakieś konkretne oferty?
- Wpływają zapytania co do niektórych zawodników i oczywiście będziemy to analizować. Chodzi o piłkarzy pierwszego składu. Na ten moment mamy dwa zapytania, lecz z jednego zrezygnowaliśmy, a drugie jest obecnie analizowane i jeżeli zarząd uzna, że oferta jest korzystna, a odejście tego piłkarza nie spowoduje znaczącego obniżenia wartości zespołu, co będziemy konsultować z trenerem, nie wykluczamy, że do takich transferów dojdzie.
Średnia frekwencja w poprzednim sezonie wyniosła 6669 widzów, co jest wynikiem zdecydowanie poniżej oczekiwań. A jak wiadomo, wpływu z biletów mogą stanowić znaczną cześć przychodów. Czy uważa pan, że monopol nc+ na transmisje pozytywnie wpłynie na liczbę ludzi na stadionie?
- W moim przekonaniu, frekwencja w dużym stopniu zależy od poziomu sportowego, jaki prezentuje drużyna. Stale obserwujemy to zjawisko i rzeczywiście, kiedy drużyna gra dobrze, to liczba ludzi na stadionie jest większa. Uważam, że ograniczenie transmisji bezpośrednich ze spotkań może przyczynić się do zwiększenia frekwencji.
Czy pana zdaniem fakt, że przez ostatnich kilka lat głośno było o nadgorliwości służb porządkowych wobec kibiców mógł skutecznie zniechęcić kibiców do przyjścia na stadion?
- Nie sądzę, że to może być przyczyną, bo rozmawiamy tutaj o kibicach z kręgu sektora „Młyn”, którzy prowadzą zorganizowany doping i oni w pewny sposób czują się traktowani zbyt nadgorliwie. Nie podoba im się, że służby zbyt dużą uwagę przykładają do tego, co dzieje się na „Młynie”. Moim zdaniem nie ma tutaj mowy o nadgorliwości. Ja osobiście na spotkaniach z kibicami wielokrotnie powtarzam, że klubowi bardzo zależy, żeby na stadionie był zorganizowany doping, lecz musi się to odbywać w ramach prawa, czyli Ustawy o bezpieczeństwie imprez masowych. Pewne warunki muszą być spełnione, aby uzyskać zezwolenie na organizację imprezy masowej i inne warunki, które wykluczą niezgodne z prawem elementy dopingowania.
Jest pan obecnie zadowolony ze współpracy ze stowarzyszeniem kibiców?
- Na ten moment nie mamy podpisanego porozumienia z kibicami. Jesteśmy w trakcie negocjacji, a tak naprawdę spór odnosi się tylko do jednego zapisu projektu porozumienia. Spór polega na tym, że z uwagi na kwestie finansowe nie jesteśmy w stanie zapewnić stowarzyszeniu środków finansowych związanego z organizacją wyjazdów i wsparcia dotyczącego środków na organizacje opraw meczowych. Powiedzieliśmy sobie to jasno, tym bardziej, że w rundzie wiosennej ponieśliśmy koszty związane z opłaceniem kar za mecz z Pogonią. Kary w wysokości 35 tysięcy złotych zapłacił klub. Nie możemy się zgodzić, aby w porozumieniu nie było zapisu, że to stowarzyszenie odpowiada za takie kary. Tak naprawdę to jest jedyna rozbieżność, ponieważ stowarzyszenie nie chce się zgodzić na podpisanie takiego porozumienia.
Słuchając pana wypowiedzi można dojść do wniosku, że pana obecna rola w klubie polega głownie na „naprawianiu” szkód wyrządzonych przez poprzednika. Zgodzi się pan z tezą, że winę za to, co dzieje się w klubie ponosi prezes Chojnowski?
- Sytuacja, która powstała, nie jest nowa. Od dłuższego czasu nasz klub ma problem w obszarze pozyskiwania środków z transferów. Trudno tutaj wskazywać winnych. Oczywiście, że najprościej byłyby tutaj winić poprzednika i stwierdzić, że teraz naprawiamy. Nie chciałbym się odnosić i oceniać poprzedniego zarządu. W tej chwili wolałbym się skupić na nowych celach, które zostały przede mną postawione przez radę nadzorczą.
Jak obecnie przedstawia się sprawa z kontraktami Zbigniewa Małkowskiego, Pawła Sobolewskiego i Michała Janoty?
- Na chwilę obecną są to kontrakty, które obowiązują. Nie złożyliśmy jeszcze wniosku o rozwiązanie umów z zawodnikami. Natomiast rzeczywiście są złożone wnioski dotyczące umów managerskich, wobec których mamy zastrzeżenia. Wnioski te są obecnie na etapie rozstrzygania przez odpowiednie departamenty PZPN.
Przed rozpoczęciem sezonu Korona zmieniła też sponsora technicznego. Adidasa zastąpił Hummel, czy będzie to miało znaczący wpływ na przychody?
- Jestem o tym przekonany. Firmę Hummel znamy już dobrze, ponieważ już w przeszłości z nią współpracowaliśmy i nigdy nie było zastrzeżeń, co do jej jakości. Oferta z Danii była najkorzystniejsza, co nie znaczy, że byliśmy niezadowoleni ze sprzętu Adidasa. Było jednak wiele zastrzeżeń co do jakości współpracy z tym dostawcą i wspólnie doszliśmy do wniosku, że poprzestaniemy na tym sezonie.
Czy z perspektywy czasu, wiedząc, że w Koronie pracuje Ryszard Tarasiewicz, jest pan zadowolony, że nie udało się dojść do porozumienia z Jose Rojo Martinem?
- Nie można spoglądać na to w tej kategorii. Rzeczywiście prowadziliśmy dosyć długie negocjacje z trenerem Pachetą, które nie zakończyły się konsensusem, mimo że byliśmy przekonani, że będziemy dalej współpracować. Taką decyzję podjął trener po powrocie do Hiszpanii, ale trzeba przyznać, że przed wyjazdem z Polski nie złożył on też deklaracji, że taką umowę z nami podpisze.
W wypowiedziach przedsezonowych Ryszard Tarasiewicz zwrócił uwagę na słabe przygotowanie motoryczne piłkarzy. Czy to znaczy, że nikt nie śledził na bieżąco pracy Pachety i nikt go nie kontrolował?
- W rozmowach z nami trener Tarasiewicz nigdy nie krytykował pracy poprzedniego sztabu szkoleniowego. Swoją wypowiedź opierał zapewne na badaniach wykonanych przed obozem w Rybniku. Nie można powiedzieć, że piłkarzy byli źle szkoleni. Być może wpływ na to miał fakt, że nie mieliśmy trenera przygotowania fizycznego. Próbowaliśmy tą dziurę załatać przede wszystkim przez współpracę z trenerem Szołowskim, który pomagał pierwszej drużynie.
Jaki cel postawił pan przed szkoleniowcem i drużyną na ten sezon?
- Na tę chwilę cel jest jasny - po 30 kolejkach Korona ma znaleźć się w pierwszej ósemce, walczącej o tytuł Mistrza Polski.
Rozmawiał Wojciech 2 Staniec
fot. Tomasz Porębski, Patryk Ptak (korona-kielce.pl)
Wasze komentarze
Szczyt hipokryzji.
prezesa.
Mówi prawdę.
Nie owija w bawełnę i wali prosto z mostu.
Zastanawiam się jak Lubawski tak długo dał
się wodzić za nos hazardziście i kobyle?
Chyba , że ............ .
Petrov i Chiżniczenko odejdą, Jovę sprzedamy, Ouatarra i Aankour załatwią sobie paszporty francuskie i z głowy jeśli idzie o ludzi bez unijnych papierów.
A Chojnowskiego z Kobylańskim przydałoby się pociągnąć do odpowiedzialności za niegospodarność.
Stąporski, Ałdaś, Kosiorowski, Trojanowski to tylko obciążenia dla budżetu. Do tego przedłużane umowy z Lechem, Sobolewskim, Małkowskim na niekorzystnych dla klubu warunkach, to samo umowa z adasie.
No ale widać, że "barwy w sercu" i miłość do Korony to tylko mrzonki. Liczy się kasa i to aby jak najwięcej z klubu wydoić. Tak jak robią to piłkarze, tak przez Was uwielbiani, tak samo i "wielcy fanatycy" z podrabianymi gadżetami. Wstyd "kibice"!
Jeśli ma się bogatego sponsora i morze gotówki w kasie to ok, ale w naszej sytuacji kiedy poprzednicy rządzili w babilońskim stylu potrzeba każdej złotówki.
A do komentatorów dwa fakty: najpierw jest cięcie kosztów celem zrównoważenia budżetu, potem praca i jeszcze raz praca na rzecz zwiększenia przychodów czego efektem ma być rozwój klubu. Dobry tok myślenia i kierunek działań.
Druga rzecz to chyba trochę nas przez ostatni okres czasu oszukiwano - Stowarzyszenie cały czas podkreślało, że płaci wszystkie kary a tu wyszło szydło z worka nie zapłaciło nic (kto płacił chyba dzisiaj się dowiedzieliśmy), dodatkowo chyba ktoś nas mamił, ze oprawy to miłość do klubu okazuje się, ze klub płacił za oprawy czyli ktoś na tym zarabiał. Nie dziwie się ze teraz takich dopłat nie będzie bo za co ma płacić klubu - za przerwany meczy. Jakaś paranoja ja tego nie pojmuję.
Patrząc na miernotę stadionów Wisły i Zawiszy brak kibiców to powód aby w następnym sezonie wycofać Koronę z rozgrywek, bo dla kogo te mecze?
W 4 lidze nie przyjdzie więcej jak 400-600 osób i NIE BĘDZIE OBOWIĄZYWAŁA USTAWA O IMPREZACH MASOWYCH!
Wyjazdy do pobliskich wsi praktycznie bez kosztów!
Bilety w symbolicznej cenie.
Koszty dla miasta utrzymania 4 ligowego zespołu praktycznie żadne.
Znikną wszystkie przeszkody do podpisania porozumienia między Klubem, a Stowarzyszeniem.
50 osobowy Młyn na meczu np. w Bodzentynie będzie POTĘGA!
Same plusy!
Panie prezydencie!
Jeden podpis i WSZYSTKIE problemy Klubu, Kibiców i Miasta rozwiązane! Ekstraklasa jak widać przerasta i Klub, i kibiców, i Miasto....
A SKKK to szkodnik który działa na szkodę klubu i kibiców zniechęcając ich do przychodzenia na stadion za czym idzie mała frekwencja = brak zainteresowania,wiec po co nam ekstraklasa. Wynajmijcie sobie stadion na oprawy (nie w dzień meczowy) i ludzie będą tylko na nie przychodzić i podziwiać. Wstęp 10 zł, zarobice i bedzie git.
Plus zbychu i sobol out
Chyba nie do końca prawda. Sporo ludzi cieszyło się z braku dopingu, bo mogło kupić bilety.
A moim zdaniem nie są potrzebne jakieś niesamowite oprawy by cenić Młyn. Ważny jest dobrze poprowadzony doping. To wiele nie kosztuje. Może powinno wystarczyć, ze Klub daje im "po taniości" bilety na mecze Ukochanej Drużyny, którą, z tej miłości, mogą dopingować. Zwłaszcza myślę, że pierwsi powinni na to się zgodzić Ci, którzy oburzają się, że Korzym itp nie wyrywają się ze zgodą na obniżenie kontraktów. Zakładam, że nie podpisanych w czasach wybitnego prosperity ;p