Na urlopie nie byłem od dwóch lat, a Fart nie dzwonił ani razu
Nie ustaje dyskusja na temat ewentualnego dofinansowania Farta ze środków publicznych. Na zarzuty klubu dotyczące braku proporcjonalności we wsparciu dla kieleckich drużyn odpowiada Jacek Kowalczyk, dyrektor Departamentu Promocji, Edukacji, Kultury, Sportu i Turystyki, Urzędu Marszałkowskiego Województwa Świętokrzyskiego.
Jeszcze kilka dni temu Michał Szczukiewicz podkreślał, że wszelkie próby kontaktu zarządu z Urzędem Marszałkowskim spełzły na niczym. Zupełnie odmienny pogląd w tej kwestii ma Jacek Kowalczyk. – Do mnie nikt z Farta nie dzwonił. Rozumiem, że być może jestem niskim urzędnikiem, ale to ja jednak odpowiadam za sport. Ze mną nikt nie próbował się skontaktować. Pracuję cały czas, nie byłem na urlopie od dwóch lat, więc myślę że z tym nie ma jakiegoś kłopotu – zaprzecza słowom dyrektora sportowego klubu i dodaje: - Nie zdarzyło się tak, żeby ktoś, kto chce spotkać się z Marszałkiem, nie mógł się umówić. O tym, że jest jakaś rozmowa, czy oferta odnośnie przyszłości, dowiedziałem się z mediów.
Kiedy pojawiły się doniesienia o trudnościach finansowych Farta Kielce, wiele osób obarczało tym problemem wykładanie przez Marszałka funduszy na rozwój kieleckiego „szczypiorniaka”. – Vive otrzymało także pieniądze (5mln zł.) ze środków unijnych, które nie są finansami z urzędu województwa. Klub otrzymał je jako stowarzyszenie – nie jest spółką – podkreśla dyrektor. Kolejną kwestią, co do której Urząd oraz zarząd „Zielono-biało-czarnych” nie dochodzą do porozumienia, jest ewentualna propozycja pomocy w postaci funduszy ze strony województwa: – Nie wspieramy bezpośrednio sportu profesjonalnego. Przeznaczamy na to rocznie około 100 tysięcy złotych, ponieważ odpowiadamy za całe województwo. Vive z pełnej kwoty otrzymało 40 tysięcy na finał Pucharu Polski, 20 dostał KSS. Pozostała suma wciąż czeka na Farta Kielce – zaznacza Kowalczyk.
Dyrektor Departamentu zauważa również, iż Urząd nie ma możliwości przekazać większej sumy klubowi Szczukiewicza – jeszcze „bogatszej” puli do rozdysponowania między wszystkie zespoły nie posiada w swoim budżecie. – Dwa lata temu daliśmy Fartowi 50 tysięcy, ale dla nas jest to krwawica – my nie mamy takich pieniędzy – uzasadnia Kowalczyk i dodaje: – Mam do prezesa Szczukiewicza żal, bo rozmawiałem z nim na ten temat wielokrotnie w ubiegłym roku mówiąc mu, że nie posiadamy kwoty na utrzymanie profesjonalnego klubu.
Michał Szczukiewicz zaprzecza, jakoby Fart nie poszukiwał funduszy w celach promocyjnych. – Wysyłaliśmy różne projekty, propozycje. Spotykaliśmy się również z Urzędem Marszałkowskim oraz z innymi klubami. Vive, Korona i Fart były razem na zebraniu szukając pomysłów i rozwiązań. Nasz marketing działał także pod kątem Urzędu Marszałkowskiego. Dowodem na to jest choćby zdziwienie Sebastiana Świderskiego, który przychodząc do Kielc był zaskoczony zaawansowaniem działań mających na celu pozyskiwanie pieniędzy – twierdzi dyrektor sportowy klubu.
Urząd nie chce robić kieleckim kibicom złudnych nadziei. Szans na utrzymanie się Farta przy pomocy wyłącznie środków publicznych po prostu nie ma. – Nie można konstruować budżetu profesjonalnego klubu zakładając, ze 50% da gmina, czy województwo – rozwiewa wszelkie wątpliwości Kowalczyk.
Rozmawiał – Maciej Urban
fot. Grzegorz Pięta
fot. Krzysztof Żołądek
Wasze komentarze