Daszkiewicz: W czwartek byliśmy pewni na 99 procent, że Penczew nie zagra...
- Postawiliśmy na maksymalne ryzyko na zagrywce. I choć zepsuliśmy jej rekordową liczbę – 27, to naszym celem było wyłączenie środkowych Resovii. Każde dobre przyjęcie gości kończyło się atakiem ze środka. Piotrek Nowakowski atakował tak 15 razy i miał 93% skuteczność - mówił po zwycięstwie nad Resovią trener Effectora, Dariusz Daszkiewicz.
Andrzej Kowal (trener Resovii): Byliśmy zespołem słabszym, przewidywalnym i czytelnym. Rozegraliśmy najsłabsze spotkanie w tym sezonie. Mieliśmy swoją szansę, by wygrać 3:1, ale nasze błędy w końcówce, szczególnie w ataku, sprawiły, że przegraliśmy. W sumie popełniliśmy 14 błędów w ataku, z taką skutecznością nie można wygrać meczu. Do tego traciliśmy wiarę w końcówkach i to jest smutne, bo taki zespół powinien grać do ostatniej piłki. Powinniśmy potrafić utrzymać wypracowaną przewagę... Lekkim wytłumaczeniem jest to, że dzisiaj graliśmy bez atakującego, co utrudniło nam zadanie, ale nie możemy się tym tłumaczyć. Sezon się nie skończył, są następne spotkania... Jedna porażka nie może załamać zespołu.
Dariusz Daszkiewicz (trener Effectora): Jesteśmy w zgoła odmiennych nastrojach niż tydzień temu. Walczyliśmy o pewne miejsce w play-offach. To było bardzo trudne wyzwanie, bo mieliśmy w perspektywie grę z trzema znakomitymi zespołami, które są w najlepszej „12” Ligi Mistrzów. A punkty były nam niezwykle potrzebne. Postawiliśmy na maksymalne ryzyko na zagrywce. I choć zepsuliśmy jej rekordową liczbę – 27, to naszym celem było wyłączenie środkowych Resovii. Każde dobre przyjęcie gości kończyło się atakiem ze środka. Piotrek Nowakowski atakował tak 15 razy i miał 93% skuteczność. Popełnił tylko jeden błąd. Musieliśmy odrzucić Resovię od siatki.
Cieszę się, że wytrwaliśmy w całym spotkaniu. Wygraliśmy pierwszego seta, ale drugiego przegraliśmy do 24. Nie spuściliśmy jednak głów, graliśmy dalej. Cały zespół zasługuje dzisiaj na pochwałę. I mam nadzieję, że w kolejnych spotkaniach będziemy walczyć z taką samą zaciętością.
Penczew mógł dzisiaj nie zagrać. Jeszcze dwa dni temu byliśmy pewni na 99%, że nie wystąpi w tym spotkaniu, ale bardzo pomógł nam fizjoterapeuta, Tomasz Mgłosiek. To jego zasługa, że Bułgar zagrał, i to tak fantastycznie. Bbadanie USG u Niko przed meczem nic nie wykazało, ale teraz wiem, że noga znowu się odezwała. Prawdopodobnie zrobimy mu rezonans w przyszłym tygodniu.
Przerwa w rozgrywkach nam się przyda. Mamy kilka kontuzji do wyleczenia – choćby Bartka Sufy, wierzę, że wróci już na Skrę. Sezon daje nam się we znaki i chętnie odpoczniemy.
Olieg Achrem (kapitan Resovii): Gratulacje dla drużyny z Kielc. Effector był lepszy i zasłużenie wygrał to spotkanie. Przyjechaliśmy tu po komplet punktów, czego nie udało się zrealizować - stać nas było na ugranie tylko jednego „oczka”. Utrudniliśmy sobie w ten sposób sytuację w tabeli i będziemy musieli szukać zwycięstw w kolejnych spotkaniach.
Michał Kozłowski (kapitan Effectora): Było trochę inaczej, niż mówi przysłowie – bo nie do trzech, lecz czterech razy sztuka. Nie potrafiliśmy w ostatnich meczach z Resovią wygrać nawet seta, a dzisiaj, gdy się to udało, zrobiliśmy niespodziankę i powtórzyliśmy ten wyczyn jeszcze dwa razy. Zdobyliśmy dwa punkty, a to już nam zapewnia grę w play-offach. Cieszymy się bardzo i będziemy świętować. Koledzy mają urodziny, więc na pewno znajdzie się ktoś, kto postawi jakieś piwko.
fot. Paula Duda